Kiedy Jolanta pokazała na swoim blogu przepiękne zakładki pergamano, od razu się w nich zakochałam! Łączą w sobie tak wiele rzeczy, które kocham: książki, do których są przeznaczone, a które pożeram z największą namiętnością, uwielbiany przeze mnie motyw anioła, delikatność wciąż nieokiełznanego przeze mnie pergamano... Dla mnie idealne!
Kiedy więc w ubiegłym tygodniu znalazłam w skrzynce na listy kopertę z niespodzianką od Jolanty, poczułam, jak rosną mi skrzydła :-) Już samo "opakowanie", w której znalazła się zakładka, stanowi prezent piękny sam w sobie... ale zobaczcie sami!
Kartka została pięknie wykończona kwiatowymi motywami 3D - to dla mnie zupełnie nieznana technika, więc odczuwałam podwójną przyjemność z podziwiania i dotykania takiej pięknej dekoracji... A zakładka... aż boję się jej używać! Jest piękna! I w moim ulubionym czerwonym kolorze! Droga Jolanto, z całego serca dziękuję Ci za ten prezent! Będę dbać o aniołka, słowo! :-) I dziękuję też za wszelkie rady dotyczące pergamano, na pewno skorzystam, gdy wrócę do ćwiczeń w tej technice.
A teraz napiszę jeszcze tylko, że tzw. długi weekend majowy (czy on był jakoś szczególnie długi w tym roku?!) minął mi dokładnie tak, jak chciałam: z ukochanym Motylem, bez komputera, bez telewizora, bez pośpiechu. Razem przygotowywaliśmy posiłki, oglądaliśmy ciekawe filmy, godzinami spacerowaliśmy... W ubiegłym roku o tej porze byliśmy w Kazimierzu Dolnym, tym razem zostaliśmy w Łodzi, w moim mieszkaniu. I wiecie co? Wspólny weekend w mieście był co najmniej tak samo udany jak ten ubiegłoroczny!
Ten oderwany od nowoczesnych mediów weekend jest właśnie przyczyną zaległości w czytaniu Waszych blogów. Nawet nie łudzę się, że uda mi się wszystko nadrobić, chcąc jednocześnie czytać bieżące posty. Zauważyłam tylko, że wiele z Was przyłączyło się do majowego wyzwania. Ja oficjalnie nie biorę w nim udziału, ale na dobrą sprawę każdy dzień długiego weekendu przyniósł coś twórczego: tort truskawkowy, zdjęcia kościoła, pyszny domowy obiad czy bukiet ułożony z gałązek kwitnących jabłoni...
Teraz uciekam do kuchni w celu dokonania kilku kulinarnych eksperymentów; jeśli zakończą się sukcesem, na pewno się pochwalę. A potem trening - od tygodnia znów regularnie i intensywnie ćwiczę, dzięki czemu świetnie się czuję, mam więcej energii i lepiej sypiam. Oby tak dalej! I nawet zbliżająca się obrona wydaje się być mniej straszna ;-)
Prezent od Joli - piękny! Tylko pozazdrościć Joli talentu, a Tobie, że go otrzymałaś!
OdpowiedzUsuńDobrze, że majówka udana, mimo - przynajmniej w niektórych częściach kraju - słabej pogody!
No proszę, jaki optymizm bije z tego posta! Wnioskuję, że porządnie naładowałaś baterie :) Oby tak dalej! Buziaki!
OdpowiedzUsuńWitam bardzo mi miło że spodobało Ci się u mnie. A dziergam wieczorkami jak ciepło w dziń na dworze bo nie mam czasu na szycie. Szkoda siedzieć z Alusią w domku jak ciepło.
OdpowiedzUsuńJa sie jutro w wolnej chwili pospaceruje po twoim blogu. Pozdrawiam.
Prawda, że piękne rzeczy Jola robi? Ja też dostałam taką śliczną aniołkową zakładkę i karteczkę, normalnie och i ach :)))) Pozdrawiam słonecznie! Ania
OdpowiedzUsuńPodziwiam...
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny!Piękne prezenciki...Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńhej:)maila wysłałam w sprawie polskich kawałków ale coś szwankuje...ciekawam czy dotarł do Ciebie...daj znać...pozdrawiam
OdpowiedzUsuń