Właśnie wróciłam z obrony pracy licencjackiej na pedagogice. Zaczęliśmy wcześniej niż było to zaplanowane, więc szybko skończyliśmy. Wchodziłam na egzamin jako ostatnia z mojej grupy seminaryjnej (skutek posiadania nazwiska na "z"). Odpowiedziałam spokojnie i rzeczowo na zadane mi pytania. Wysłuchałam groma pochwał za jakość mojej pracy, ciekawe badania i głęboką analizę teoretyczną. Wyszłam z egzaminu spocona jak szczur.
2 minuty później...
Pani promotor zaprosiła naszą czwórkę do pokoju. Przewodnicząca komisji pogratulowała, że od tej chwili możemy stosować tytuł licencjata. Odczytała oceny.
Mam 5 na dyplomie!!!
Naprawdę trudno mi w to uwierzyć, bo nie byłam orłem na studiach i ani razu nie załapałam się na stypendium motywacyjne, a na ocenę na dyplomie składają się: ocena z obrony, ocena z pracy oraz średnia ocen z całych studiów. Choć z ręką na sercu przyznaję, że ani razu nie skaziłam się liczeniem sobie średniej, więc może nie było tak źle jak mi się wydawało? Wielka ulga... Poczułam się doceniona, bo uczciwie pracowałam przez te półtora roku, dopieściłam ten licencjat ze wszystkich stron (choć jeszcze dziś rano znalazłam w nim kilka literówek). Pani recenzent, u której w tym semestrze zdawałam jeden egzamin, powiedziała, że zapamięta mnie na długo, bo niewielu poznała takich studentów jak ja. Korciło mnie, żeby zapytać: "Jakich?" ;-)
Proszę mi wybaczyć te przechwałki. Wiem, że licencjat to nie jest doktorat, ale to kolejny duży sukces w moim życiu, więc rozsadza mnie euforia :-)
Dziś popołudniu czeka mnie jeszcze ostatni egzamin (ustny) na drugim kierunku. Jeśli go zaliczę, mam wolne! Tzn. do końca września muszę jeszcze napisać rozdział teoretyczny mojej pracy magisterskiej oraz przeprowadzić do niej badania, ale traktuję to jako kolejne wyzwanie, a nie obowiązek. Jeśli ktoś trzymał za mnie kciuki, proszę o trzymanie jeszcze przez kilka godzin ;-)
Na koniec powiem tylko, że w ramach relaksacji przed obroną trochę cięłam papiery, więc jutro będę mogła wreszcie pokazać kilka swoich prac! A weekend zapowiada się gorący: oblewanie obrony z najbliższymi, podpisanie umów z restauracją oraz zespołem muzycznym na wesele i wyjazd do Poznania. Od poniedziałku będę dostępna pod innym adresem :-)
Gratulacje pani licencjatko!
OdpowiedzUsuńGratulacje .Brawo .
OdpowiedzUsuńGratulacje!:)
OdpowiedzUsuńGratuluje!!!
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za udział w moim candy, dzięki temu mogłam poznać Twojego bloga. I będę tutaj zaglądać :)
Pozdrawiam serdecznie!
Jestem z Ciebie dumna :D
OdpowiedzUsuńGratuluję :) !!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam weekendowo, słonecznie i letnio ;)
Super, moje gratulacje! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję!
OdpowiedzUsuńmoja obrona wyglądała zupełnie inaczej: weszłam jako jedna z pierwszych bo nazwisko na "B", bełkotałam bo nie znałam odpowiedzi na pytania, nikt mojej pracy nie chwalił bo i nie było za co Teraz podobieństwa: radość po obronie (w moim wypadku również pedagoga) BEZCENNA ;D
Gratulacje!
OdpowiedzUsuńDziekuje za odwiedziny mojego blogu i udzialu w candy.
Gratuluję i życzę udanych wakacji.
OdpowiedzUsuń