~ ZAWIESIŁAM SIĘ ~

niedziela, 7 lutego 2010

Pierwszy wprawki na maszynie - etui na chusteczki

 Kolejny post z cyklu: "Mój pierwszy raz".

Moja mama była kiedyś szwaczką, więc kontakt z maszyną do szycia mam odkąd tylko pamiętam. Niestety, był to raczej wyłącznie kontakt wizualny - ani nie miałam potrzeby, ani odwagi, by nauczyć się szyć (choć zdarzyło mi się obszyć brzegi jakiejś zasłonki czy serwetki, ale to był banał, prosty ścieg!). Teraz jest zupełnie odwrotnie: chciałabym, ale nie mam dostępu do maszyny. Nie mieszkam już z rodzicami, na własną maszynę nie mogę sobie pozwolić, a potrzeba rośnie...

Kiedy więc w ubiegłym roku odnalazłam w sieci ten tutorial na chusteczkowe etui, nie miałam wątpliwości: wyjeżdżam na weekend do rodziców, wyszukuję na dnie szafy resztki materiałów z przeszłości zawodowej mojej mamy, pożyczam od niej maszynę i zamykam się w swoim pokoju. Poniżej skutki uboczne mojego pierwszego wieczoru sam na sam z maszyną do szycia:

  
 

Wydaje mi się, że - jak na pierwszy raz - moje chusteczniki są całkiem poprawne. Każdy z nich minimalnie różni się wielkością, gdyż chcąc jak najszybciej zobaczyć gotową całość nie przykładałam się zbyt pilnie do odmierzania kolejnych kawałków tkaniny - ale to nie miało wpływu na przeznaczenie tych etui, gdyż w każdym mieszczą się chusteczki. Do wyboru miałam też tylko trzy kawałki materiału, stąd ta monotematyczność wzorów. Myślę jednak, że w zależności od tego, w czyje ręce miałby trafić taki chustecznik, mogę próbować jakoś go urozmaicić - przyklejając aplikacje krawieckie, doszywając koronkę, haftując inicjał... Możliwości jest mnóstwo!

Ten mały epizod z maszyną tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że chciałabym szyć! Może kiedyś będę miała własnego Łucznika czy Singera? Choć muszę przyznać, że teraz, w środku sesji egzaminacyjnej, Singer bardziej kojarzy mi się z australijskim etykiem niż z maszyną...

6 komentarzy:

  1. Oj chylę czoła:) też mam ciągotki ku maszynie...
    Chusteczniki jak na moje oko ładne :) ale ja ciemna w te klocki jeszcze jestem

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu.... wysyłałaś mi maila adres? Bo nic nie doszło...

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne chusteczniki!!!:) widzę wiele talentów u Ciebie kwitnie;) super:) oby udało się kupić maszynę w przyszłości:)

    OdpowiedzUsuń
  4. bardzo fajny pomysł..zwłaszcza ,że opakowania husteczek po wielkokrotnym otwieraniu i zamykaniu same się otwierają,chusteczki się brudzą a same opakowanie wygląda nieestetycznie...a twoje są miodzio i co najlepsze można uszyć z materiału pasującego kolorystycznie do torebki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uroczy pomysł z tymi chustecznikam...podziwiam i bardzo mi się podobają :))Ciepło pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Podziwiam każdego, kto nie boi się maszyny :)Ja posiadam,nawet dwie ale one mnie niebardzo lubią ;) i vice versa,ha! Jakoś nie odkryłam w sobie talentu do szycia.
    Piękne chusteczniki Ci wyszły,nie ma co dużo gadać :)
    Pozdrawiam,
    Adziok.

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każde słowo i zapraszam na pyszną kawę :-)