Podczas sobotniego spaceru Piotrkowską dostrzegłam ponad sklepowymi witrynami taki uroczy widoczek:
Koty marcowe! Czyżby rozpoczęły wiosenny sezon wylegiwania się na słońcu? Hmm... Nie nacieszyły się nim długo, gdyż rozpoczynająca się w niedzielę kalendarzowa wiosna przywitała nas pierwszym wiosennym deszczem. Nie zmusiło mnie to jednak do pozostania w domu. Nową porę roku zainaugurowałam spacerem i ulubioną sukienką:
Nie, nie spacerowałam sama... :-)
Gdy nieoczekiwanie wiosenny deszcz zamienił się w ulewę, pobiegliśmy do pobliskiego sklepu, by nabyć kilka wiosennych gadżetów niezbędnych do otwarcia domowej uprawy:
Bazylia i lawenda. Nie wiem, czy będą ze mną współpracować, gdyż pierwszy raz w życiu wysiałam cokolwiek do doniczki (nie licząc siania rzeżuchy na ligninie, ale to przecież nie może się nie udać). Gdyby - odpukać! - nie było mi dane cieszyć się własną zielarnią, przygotowałam na wszelki wypadek mały kwiatowy zastępnik:
Ale fajny mieliście spacer!:) Koty boskie, faktycznie, to już pora wylegania na parapety;) Moją uwagę przyciągnęły Twoje piękne, błękitne rajstopy - a jakże!:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie!
Ja też mam nasionka lawendy :P ciekawa jestem jaki jest jej zapach- nie wiem czy wysiać w domu czy na balkonie ;)
OdpowiedzUsuńWidoczek uroczy...czy mogę zaczerpnąć z niego inspirację i coś sobie namalować w tym temacie ??
OdpowiedzUsuń