Oj, dopiero co cieszyłam się masą energii i dobrego humoru, a tymczasem przyplątała się do mnie kolejna infekcja. Ten sezon jest dla mnie wyjątkowo ciężki, choruję już trzeci raz, a przecież staram się dbać o siebie, skąd więc ten spadek odporności?! Od dwóch dni mocno gorączkuję, jutro z rana biegnę do lekarza. Obawiam się, że tym razem skończy się na antybiotykach :-(
Dziś tylko pokażę kalendarz adwentowy, który w miniony piątek (kiedy jeszcze czułam się przyzwoicie) w wielkiej konspiracji zrobiłam dla mojego męża. Kolejny raz zainspirowała mnie Green Canoe. W każdej paczuszce znajduje się krówka (ulubione cukierki mojego męża) oraz karteczka z wyznaniem miłości - innym na każdy dzień. Mam nadzieję, że szczerze cieszy się z niespodzianki. Zdjęcia robił osobiście sam obdarowany, ponieważ ja nie jestem zbyt dyspozycyjna przy tak wysokiej temperaturze...
A wieniec adwentowy będzie z lekkim poślizgiem, gdy gorączka spadnie. Trzymajcie się zdrowo!
szczęściarz:-)
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę kochana, jak jednej przejdzie, to na drugą przechodzi... oby do wiosny :-)
Zdrówka! :) A z tym kalendarzem to rewelacyjny pomysł, że też wcześniej na to nie wpadałam, jak nie zapomnę to za rok też zrobię coś takiego bo w teraz to już nie mam możliwości:D
OdpowiedzUsuńPiekny kalendarz! Zdrówka życzę!
OdpowiedzUsuńMoja Droga, kalendarz xxl, a mój tyci tyci ważne że mamy pozdrawiam Dusia
OdpowiedzUsuńsuper pomysł! Ja w tym roku zupełnie zapomniałam o kalendarzu :)
OdpowiedzUsuńPiękny i bardzo romantyczny!Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚliczny kalendarz i powiedziałabym odnawialny. Dużo zdrówka.
OdpowiedzUsuńŚliczny kalendarz, ja niestety w tym roku nie zdążyłam zrobić, mam przynajmniej postanowienie na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń