W blogowym świecie bożonarodzeniowe klimaty królują już od dawna, a ja - poza kupnem świątecznych papierów i zrobieniem dwóch karczochów z cekinami - nie poczyniłam jeszcze nic. Dlatego wczoraj wieczorem, napędzona do działania informacją o dzisiejszej emisji filmu "Kevin sam w domu", rozgrzałam pistolet na klej, odszukałam worek z szyszkami zbieranymi z myślą o szyszkowym drzewku i zabrałam się do roboty.
Nie było się bez szkód i błędów: najpierw boleśnie oparzyłam się klejem, a po przyklejeniu wszystkich szyszek uświadomiłam sobie, że mogłam najpierw pomalować stożek ciemną farbą... Nadrobiłam to później, wciskając pędzel pomiędzy szyszki, przy okazji maznęłam też całość odrobiną złotej farby akrylowej. Całość wykończyłam czerwonymi gwiazdkami oraz złotą girlandą perełek.
Jestem bardzo zadowolona z efektu, więc natchniona świątecznie uciekam właśnie na małe kartkowanie :-)
Piękna, super wyglądają te śnieżynki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ha, ha , coś mi się wydaje, że nadajemy na podobnych falach, bo ja wczoraj też robiłam choinki z szyszek, trochę inne, ale ...
OdpowiedzUsuńTwoja jest śliczna!
Cudowna choinka. Oj, jak bardzo na czasie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Przepiękny efekt, warto było się męczyć ;)
OdpowiedzUsuńWygląda przecudnie!
OdpowiedzUsuńPrześliczna choinka, cudowna ozdoba! Przy okazji - motywuję Cię do zrobienia magnesów ;)
OdpowiedzUsuńBardzo ładna dekoracja, oj wiem co to znaczy poparzyć się tym klejem - bywa boleśnie :)
OdpowiedzUsuńSzyszki, to bardzo wdzięczny materiał - robiłam w tym roku z nich zarówno kule jak i wianki.